Leszek Olszewski: Trójtematycznie
Ruszyła w ramach świetlanej teraźniejszości kolejna edycja kurierowego „Człowieka Roku”. Co do zestawu kandydatur, to mam ambiwalentne odczucia, chociaż absolutnie do nikogo z nominowanych nie żywię urazy czy czegoś na ten obraz i podobieństwo. Przeciwnie, są tam osoby, które niezmiennie od dawna szanuję i po cichu życzę miejsca na najwyższym podium – oby w zdrowej sportowo-plebiscytowej rywalizacji.
Tradycyjnie jednak dziwię się, że wśród pretendentów do tytułu znalazł się duchowny katolicki, tym razem przedstawiciel parafii na Podleśnym w Iławie, reprezentant więc bardziej sporego osiedla i jego okolic, niż regionu. Człowiek, którego chociażby ludzie z Lipowego Dworu czy Starego Miasta mają dobre prawo nie znać. Proszę mi wierzyć, że a priori nie jestem uprzedzony nawet do kapłanów satanistycznych, ale tu po raz kolejny logika sytuacji mi siada.
O ile starosta powiatu czy były burmistrz grodu ex cathedra niejako są dla większości świetnie rozpoznawalni, a ich zasługi można oceniać w mini-skali globalnej, to już np. zestawienie z nimi nauczyciela geografii z LO, nawet bardzo lubianego przez uczniów i Komitet Rodzicielski, musi wypaść dość idiotycznie lub przynajmniej dziwacznie, by nie użyć zbyt kontrowersyjnego terminu.
Są oczywiście wyjątki od tej reguły, ale nie wydaje mi się, by one tutaj w jakiś sposób zaistniały. Hipotetycznie otóż może mieć miejsce sytuacja, że dajmy na to ksiądz X, przez cały ubiegły rok był pozytywnym bohaterem sezonu. A to za sprawą szeregu inicjatyw, które podjął z potrzeby serca, nie portfela. Kwestował poprzez woluntariuszy dla najbiedniejszych dzieci na wakacje, wzruszył skostniałą biurokrację i rozpoczął budowę klubu osiedlowego dla młodzieży, zajął się uzależnionymi, tymi na zakrętach życiowych, prowadzał wycieczki do Schroniska dla Zwierząt etc. Leksykon ciepłych uczynków jest tu doprawdy pozbawiony chyba granic.
No i wtedy – logicznym następstwem faktów – ludzie wysuwają jego kandydaturę w plebiscycie i wszyscy czekają, czy w zdystansuje on konkurencję, głosując i trzymając za niego kciuki od okolicznych wiosek aż po domostwa grodzkie wzdłuż i wszerz. Sam bym pewno nawet wyciął kupon i w ten sposób go skromnie uhonorował, żeby odczuł chłopina w ten sposób wdzięczność ogółu, za tak wspaniale pełnioną misję.
Nic nie ujmując tu księdzu z parafii pod wieżą ciśnień, ale podobna skala zasług chyba nie jest aktualnie jego udziałem, a jego osoba (sondowałem z ciekawości tu i tam) pozostaje całkowicie anonimowa dla ludzi, nawet starszych, w tym gorliwie praktykujących. W kontekście czego okupowanie przezeń pozycji lidera w ostatnim numerze Kurierze (ze sporą przewagą nad rywalami) dziwi mnie niepomiernie. Gdzie znajduje się centrum owej eksplozji sympatii i uznania i jakie kręgi się podobnie ostro spięły do działania, by pozycja „Il Numero Uno” w mieście nie spadła na inne, obce barki? W okolicznościowy szał na Podleśnym jakoś nie chce mi się wierzyć, więc kto? Zaiste frapujące!
Nie insynuuję naturalnie jakichś zakulisowych działań w rodzaju skupywania gazety w kilkunastu egzemplarzach co tydzień, chociaż w przeszłości (są świadkowie) takie praktyki w co najmniej jednym przypadku miały miejsce. Niekoniecznie może dały komuś zwycięstwo, ale ów wielkich ambicji człowiek w pewnym momencie wziął sprawy w swoje ręce i działał – jeszcze jak – szczególnie tuż przed finałem zamieszania.
Tam zagadki nie było, tu jest. Dajmy więc zielone światło akcji, by się dalej rozwijała, zobaczymy jak się wszystko potoczy, skończy i wówczas może wrócimy do tematu, gratulując zwycięzcy, ktokolwiek by nim nie został. Nawet w rodzaju jakiegoś jokera – np. właściciela myjni samochodowej, dokooptowanego w ostatniej chwili, na którego głosy w ostatnim tygodniu dosłownie zasypią redakcyjne stoły.
* * *
Teraz z innej beczki. Sypie się ponoć ratusz, a konkretnie jego elewacja w kilku miejscach, co trzeba przyznać lekko zaskakuje, oddano przecież całość w użytkowanie ledwie kilka lat temu. Jakoś podobne nieszczęścia omijają choćby nieodległą szkołę podstawową, czy kilka innych stosunkowo świeżych budynków – na czym więc przy renowacji siedziby władz miasta oszczędzono, że taki teraz wstyd rozpościera się na Niepodległości 13? Może feler liczby coś tu ma sobie do zarzucenia, w każdym razie zawsze podwykonawcy mogą na to zwalić bukiet nieszczęść, który aktualnie zafundowali.
Dopełnienie pecha polega na tym, że dzieje się tak w roku jubileuszowym i wstydu jest po pas, wyobraźmy sobie jakby obchodzono w Watykanie 2 tys. lat chrześcijaństwa, gdyby mury akurat wówczas jęły rozchodzić się na boki ujawniając gołe tynki, jakieś leje, a balkon papieżowi zapadł się o pół metra? Nieszczególnie tak? Więc trzeba szybko znaleźć środki zaradcze, bo wiosna za moment i ktoś na pewno zjedzie, zerknie i zabierze taki bagaż obserwacji w swe rodzinne strony, bo na milczenie, czyli autocenzurę liczyć nie ma już co.
Nie jestem w temacie, ale jakoś cicho o większych atrakcjach nad dolnym Jeziorakiem z tego powodu. Tzn. nie ubytków w elewacji, a 700-lecia miasta. Bo trudno pod to podciągać każdy meeting sportowy w hali, czy koncert od stycznia do grudnia. Słowem, ciekaw jestem czy realnie szykuje się coś extra ludziom, czy też każe się cieszyć z tego co zawsze tylko pod egidą Wielkiego Jubileuszu? Bo jego plakietkę i pod jego rangę można podciągnąć wszystko, nawet cykliczną wyprzedaż dywanów i wykładzin w jakiejś sali gimnastycznej, to nie nastręcza technicznych problemów.
* * *
Na koniec mam kilka ciepłych słów dla organizatorów Mistrzostw Iławy w piłce nożnej halowej. Dziesiąta, jubileuszowa edycja skończyła się ubiegłej niedzieli w hali widowiskowej. To wspólne dziecko ITR-u i Iławskiego Centrum Sportu okazuje się kolejny rok świetnym pomysłem, biorąc pod uwagę zarówno sportową rywalizację, jak i nakierowanie na setki kibiców, które podczas każdej kolejki zapełniały na wiele godzin widownię, preferując takie spędzanie popołudni i wieczorów ponad jałowe siedzenie w domach i oglądanie chociażby miałkich propozycji publicznej telewizji.
Szczególne gratulacje kieruję do prezesa ITR-u Krzysztofa Jackowskiego, który jest pomysłodawcą całej idei. Idei, która na stałe i bardzo sympatycznie wpisuje się w jesienno-zimowy krajobraz Iławy. Świetna robota Krzysiu!
Leszek Olszewski