Z zainteresowaniem przeczytałem felieton Zygmunta Wyszyńskiego. Można by to nazwać przypowieścią o wędce i basenie (nr 27 NKI). Nareszcie ze strony przeciwników basenu w Iławie pojawiła się konkretna propozycja, co można robić w basenie, kiedy np. młodzieży i coraz liczniejszej rzeszy bezrobotnych w Iławie nie będzie stać na wykupienie biletu wstępu na basen.
W przypadku niemożliwości utrzymania takiego obiektu przez np. budżet miasta, można zrobić na tym inny interes. Nie trzeba się martwić o koszty utrzymania – wędkarze go zagospodarują. A jaka reklama dla przygasającej Perły Mazur... Szlagier, który przyćmi uroki Wielkich Jezior Mazurskich... I zanim, turysto, dojedziesz do Wielkich Mazurskich Jezior, będziesz mógł wysiąść z pociągu w Iławie, przenocować w ekskluzywnym i bardzo tanim hotelu, tzw. Cyplu po Banaszakowej, a także spędzić kilka dni (bez względu na pogodę) na krytym łowisku. Szkoda, że pomysł nie zrodził się przed szlachetnym sondażem przedwyborczym burmistrza, bo można by dorzucić jeszcze jedno pytanie (również na koszt iławskiego podatnika). Wypaliło w Holandii, to nie ma obawy, że u nas nie wypali. A gdyby przypadkiem zimą woda zamarzła, to też jest dobrze: będą albo Mistrzostwa Świata w Wędkarstwie Podlodowym, albo kryte lodowisko...
Takie rozważania są w „stylu ratuszowym”. Sukces wyborczy 2006 – gwarantowany! Proponuję, aby pierwszym prezesem tej komunalnej spółki został Zygmunt Wyszyński.
Ale dość już wędkowania na krytym łowisku. Ja jednak wolę naturę i otwarte akweny.
Gratuluję panu Wyszyńskiemu, że nie tylko wędkarstwo jest jego mocną stroną. Jest widocznie i druga, nieco słabsza – polityka. W tym temacie styl, ton i sposób artykułowania „swoich” poglądów przez pana Wyszyńskiego na łamach Nowego Kuriera już spotkałem – i to w wypowiedziach zacniejszych obywateli naszego miasta. Naprawdę szkoda pana NAZWISKA pod tego typu treścią.
Ale w związku z tym, że nie po raz pierwszy zostałem „doceniony” (jako chyba jedyny z tzw. aparatu PZPR) przez przedstawicieli zacnych społeczności, bo mojej skromnej osobie tyle zachodu poświęcił już przedstawiciel bibliotekarzy, zacny przedstawiciel działkowiczów, teraz reprezentant rzeszy wędkarzy – to chciałbym wszystkim wyżej wymienionym serdecznie podziękować za zainteresowanie moją osobą. Sądzę, że to nie jest koniec i pod podobną w „stylu ratuszowym” treścią znajdą się jeszcze inne godne tego nazwiska.
A żeby na przyszłość nie popełniać błędów, jakich nie ustrzegł się pan Wyszyński, przypomnę, że byłem sekretarzem organizacyjnym w Komitecie Gminnym PZPR w Iławie przez osiem lat. W tym okresie nie interesowały mnie zbytnio sprawy Iławy, bardziej byłem zajęty problemami środowiska wiejskiego. Dziś szydercze wmawianie mi (oraz Czytelnikowi), że uczestniczyłem w egzekutywach Komitetu Miejskiego, jest błędem. Nie wstydzę się tego okresu. I, tak jak wówczas, na różne sprawy mam swój pogląd.
Nie zmieniałem i nie zmienię swych lewicowych barw, jak to czyni wielu dziś zacnych przedstawicieli społeczeństwa. Wielu z nich karierę społeczną i polityczną zaczynało w PZPR, a dziś ma za sobą członkostwo w UW, PSL, PLD, PO, a nawet w AWS. Nie mówiąc już o różnych kolorach przybieranych przy okazji różnych kampanii wyborczych, szczególnie samorządowych. Oczywiste jest, że każdy ma prawo do zmiany poglądów i nie należy mieć do niego za to pretensji.
Przejdę do tematu, który nie jest domeną pana Wyszyńskiego: plan gospodarczy – ja go raczej nazywam programem – dla miasta Iławy. Twierdzę w dalszym ciągu, że nie istniał i nie istnieje. Modne, wykonane za pieniądze podatników tzw. strategie rozwoju, wykonywane niemal na wszystkich szczeblach samorządów, nie przewidziały sytuacji, w jakiej znajduje się dziś państwo i być może staną się bardzo drogą makulaturą (oby nie).
Stwierdzenie, że program SLD nazwałem programem dla miasta Iławy, jest przekłamaniem. Jeżeli już, to nie ja to powiedziałem. Nie ukrywam, że program SLD jest w wielu wypadkach wskaźnikiem dla tworzenia lokalnych programów Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Idąc dalej, pan Wyszyński przytacza znaczące osiągnięcia ostatnich 12 lat obecnej władzy naszego miasta. Chodniki, wodociągi, gazownictwo, ciepłownictwo i w 90% skanalizowana Iława (w tych nieskanalizowanych jest również ulica Ogrodowa, a to prawie centrum miasta). Twierdzę, iż w myśl ustawy o samorządzie należy to wszystko do OBOWIĄZKÓW władz samorządowych, które za powyższe działania biorą niemałe wynagrodzenie (oczywiście z naszych podatków). Może sukcesem władz miasta jest budowa Hali Widowiskowo-Sportowej i amfiteatru z zapleczem w stylu namiotowym.
Nie będę już komentował wypowiedzi pana Wyszyńskiego na temat ankiety burmistrza, ale sądzę, że większość społeczeństwa wydane na ten cel pieniądze przeznaczyłaby na inne cele, np. doposażenie szpitala, aby karetki nie musiały tak często jeździć z pacjentami na niektóre specjalistyczne badania aż do Olsztyna. Nie wiem, ile różnego typu opracowań finansowanych przez budżet miasta trafiło przez te lata do kosza. Może jest to dobry temat dla Komisji Rewizyjnej rady miasta.
Sądzę, że jako mieszkaniec Iławy mam prawo, jak każdy inny, do wyrażania swojej opinii, co neguje pan Wyszyński, pytając, kto mi dał prawo (pachnie mi to inną epoką...).
Wspomnę tylko wypowiedź burmistrza Iławy Adama Żylińskiego na temat wyborów bezpośrednich, w której to określił rady na różnych szczeblach jako kalkulatory liczące głosy i układy itp., a Iława jest w tym wszystkim niby wyjątkiem na mapie Polski. Wystarczy wrócić do wyborów samorządowych w 1998 roku i na przykład do braku w Iławie specjalistów w dziedzinie budownictwa społecznego (tzw. TBS). Ogólnie rzecz biorąc ten problem jest tajemnicą poliszynela. Ciekawe...
Reasumując. Sądzę, że – tak jak już wspomniałem – to nie koniec zainteresowania moją osobą. Spodziewam się, że wkrótce przeczytam coś w tym samym stylu. Aczkolwiek staje się to już chyba dla Czytelników nudne.
Moje krytyczne uwagi dotyczące działań władzy miasta Iławy przez ostatnie 12 lat nie powinny być odbierane jako atak na tę władzę. Władze mogą być i te same, ale kierunek działań gospodarczych i rozwoju Iławy powinien ulec przewartościowaniu. Osobiście nie wierzę, aby byli do tego zdolni obecni liderzy.
BOLESŁAW JURCZAK