ZYGMUNT WYSZYŃSKI
Niedawno odbyło się w Iławie spotkanie Powiatowej Rady OPZZ z liderami struktur związkowych, wojewódzkich i centralnych. Tematem spotkania był stan bezrobocia w powiecie iławskim. Kiedyś mówiło się o stanie zatrudnienia, dziś mówi się o stanie bezrobocia.
Na mój gust zabrakło tam kogoś. Zabrakło obiecywacza złotych gór, pana burmistrza nowego Iławy. Nie wiem, czy to był typowy unik, czy taki wielki nawal pracy, ale wiem, że to na pewno był wielki nietakt. Takie postępowanie jest tematem rozlicznych komentarzy wśród mieszkańców Iławy.
Zresztą taktem nie grzeszy nie tylko burmistrz, ale i jego zastępca. Groteskowo wyglądało moje z Benedyktem Dutka spotkanie w holu ratusza. Dotychczas zawsze mówiliśmy sobie „dzień dobry”. Teraz odwrócił głowę i z miną obrażonej primadonny szybko się oddalił. Pokiwałem z politowaniem głową, na co stojący obok mnie człowiek parsknął śmiechem i powiedział: „Nie warto”. Rzeczywiście miał rację – nie warto.
Nie wypada tu używać słów, którymi minister określił postępowanie (gówniarskie) niektórych posłów głosujących na cztery ręce. No, ale co wolno panu ministrowi, tego mnie nie wypada.
Pisałem już, że moje deptanie władzy ratuszowej po odciskach absolutnie nie może być powodem do obrażania się na mnie. Takie jest moje prawo! Prawo mieszkańca tego miasta! Prawo wyborcy!
Władza ratuszowa wreszcie musi – powtarzam: musi! – zrozumieć, że trzymanie steru nie oznacza dla nas mieszkańców bicia głową do ziemi przed jakimś tam wielkim Faraonem. Panowie ratuszowi wreszcie muszą zrozumieć, że są dla nas, a nie odwrotnie. Jeśli więc obrażają się, to znaczy, że nie dorośli do ważnych funkcji.
Zmiana tematu. Kroi się wypłata kolejnego odszkodowania. Tym razem dla firmy OETKEN. Znów z kasy miasta? Ale kogo to obchodzi... Znów podniesie się podatki i będzie z czego płacić.
Pisałem już, że wskutek bezmyślnego działania burmistrza i radcy prawnego należy wypłacić odszkodowania ludziom zwolnionym z pracy z naruszeniem prawa, a tu nowy kwiatek. I co, to ma być działanie dla dobra miasta? Dla dobra jego mieszkańców? To ma być ta – obiecywana przed wyborami – świetlana przyszłość? Śmiechu warte. Określiłbym to po lubawsku: „Chcieliśta, to mata”. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niektórych spraw nie będzie można już odkręcić.
* * *
A co poza Iławą? Dalej kabaret. W kochanej „warszawce” okazało się, że afera Rywina to zaledwie wierzchołek góry lodowej, albo – jak kto chce – granat, który wybuchł w szambie. Narobił niezłego smrodu. Okazuje się, że opryskał nie tylko premiera, ale i prezydenta. Upadają największe autorytety w państwie. W sejmie panowie posłowie robią sobie normalnie jaja. Głosują za nieobecnych kolegów, którzy w tym czasie poszli do knajpy na kielicha (bo jak tu później dać komuś w mordę? – po trzeźwemu nie wypada). Ale kto by się tam przejmował. Kasa leci, knajpa blisko, żona daleko. Żyć, nie umierać! A następne wybory? Znów się zabajeruje, naobiecuje. Frajerzy uwierzą, zagłosują i będzie fajnie.
Pan premier na początku swoich rządów mówił, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. Coś mnie osobiście się wydaje, że skończy raczej niechlubnie i przedwcześnie, a to dla mężczyzny nie jest chwalebne. Prawda?
Mam wrażenie, że my Polacy jesteśmy zwarci i solidarni tylko pod batem. Stać nas wtedy na heroiczne czyny. Ale w wolności jakby się zatracamy. Tracimy instynkt samozachowawczy. Górę bierze swawola i warcholstwo. To, co obecnie dzieje się w najwyższych władzach naszego kraju, przekracza wszystkie wyobrażenia o rozpasaniu i bezczelności polityków.
Dawniej wznoszono toasty „za lepsze czasy”. Dziś wypadałoby mówić: „Aby tylko gorzej już nie było”...
ZYGMUNT WYSZYŃSKI