Śmierć najbliższej osoby to jedna z najgorszych chwil, w której trzeba zachować rozsądek i świeżość umysłu. Trzeba przecież przygotować pogrzeb. Trud zorganizowania pochówku przysłania czasem samą istotę śmierci najbliższego. Bo dla innych ten sam zmarły jest tylko towarem…
– Od razu, jak tylko pojawiliśmy się w biurze proboszcza parafii, do której mama należała, ksiądz zaczął reklamować dom pogrzebowy swego znajomego – mówią córki zmarłej iławianki, którzy przyszli do naszej redakcji. – My chcieliśmy jednak poznać ceny w innych zakładach pogrzebowych.
NIE MA WOLNEJ GODZINY
Gdy rodzina zmarłej katoliczki znalazła inny dom pogrzebowy, niż polecał ksiądz, okazało się, że duchowny nie ma już wolnego terminu na odprawienie mszy za spokój duszy zmarłej.
– Nie pasowała godzina, jaką podał dom pogrzebowy, który wybraliśmy – opowiada jednak z kobiet. – Stwierdziłyśmy, że pogrzeb trzeba będzie odprawić w innej parafii.
Z OSTATNIEJ CHWILI
– Gdy wyjeżdżaliśmy spod kancelarii, proboszcz zagrodził nam drogę i trzymając przy uchu komórkę, umawiał nas na spotkanie z innym jeszcze domem pogrzebowym – mówi dalej córka zmarłej.
– Takiej sytuacji nie było – oponuje proboszcz. – Starałem się pomóc rodzinie, która, moim zdaniem, skąpiła pieniędzy na pochówek matki.
Kobiety przyznają, że chciały zmieścić się z pochówkiem w wypłacanym przez ZUS zasiłku pogrzebowym.
– Dogadaliśmy się wreszcie z innym domem pogrzebowym, który mógł się dopasować do godziny mszy, jaką podał nam proboszcz z parafii mamy – kończy jedna z córek.
JOANNA MAJEWSKA
Od redakcji: Historię tę drukujemy dlatego, że córki zmarłej były bardzo zbulwersowane opisaną sytuacją i kilkakrotnie domagały się nagłośnienia sprawy. Nie nam jednak oceniać, czy opisana sytuacja jest naganna, czy też nie – każdy sam wszak wybiera sobie religię i sposób jej wyznawania. Przymusu nie ma.