Rozmowa ze starostą iławskim RYSZARDEM ZABŁOTNYM, wybranym przez czytelników Kuriera Iławskiego „Człowiekiem Roku 2004”
Człowiek Roku przyjął w naszej redakcji gratulacje m.in. od SYLWII ZABOROWSKIEJ, kierownika oddziału SKOK Stefczyka w Iławie, głównego sponsora plebiscytu
RADOSŁAW SAFIANOWSKI:
– Czy cieszy się pan ze zwycięstwa w trzeciej edycji konkursu „Człowiek Roku”?
RYSZARD ZABŁOTNY:
– Bardzo, a radość wraz z podziękowaniami przekazuję wszystkim szanownym czytelnikom Kuriera, którzy na mnie głosowali! Zdobycie tego zaszczytnego tytułu przyjmuję z pokorą. To dzięki niej człowiek wie, że każdy potrzebuje pomocy, by nie popełniać błędów, a ważnych rzeczy nie dokonuje się w pojedynkę. Z doświadczenia również wiem, że wszystko to, co istotne, jest rezultatem współpracy wielu ludzi. Dlatego tytuł ten traktuję jako społeczną ocenę pracy samorządu powiatowego i powiatowych jednostek organizacyjnych.
– Do którego z poprzednich finalistów czuje się pan bardziej podobny? Do księdza Hossy czy wójta Harmacińskiego?
– Nie czuję się upoważniony do szukania podobieństw. Na co dzień ocenia nas społeczeństwo. Jedno jest pewne: różnice są. Mnie kształtowała wielkoprzemysłowa, wspaniała załoga IZNS-u z lat jego wielkiego rozkwitu pod względem technicznym, intelektualnym i socjalnym. Tam wiedzieliśmy wszyscy, że pracowników, czy też naszych mieszkańców, należy uważać za największe bogactwo, a nie tylko za np. podatników, jak to dzisiaj się określa.
– Dziś mieszka pan w Iławie, ale skąd pan pochodzi?
– Urodziłem się w Szczepanowie niedaleko Lubawy. Kiedy 1 września 1953 roku miałem pójść do pierwszej klasy, rodzice przeprowadzili się do Iławy. Ojciec jako pracownik PKP otrzymał wtedy mieszkanie, które służy naszej rodzinie do dzisiaj. Ten pierwszy dzień w szkole przy ulicy Kościuszki pamiętam do dzisiaj jako wielki płacz dziecka wystraszonego obecnością tak wielu osób w nieznanym środowisku.
– Jak wygląda pana kariera zawodowa?
– Po ukończeniu studiów pracę zawodową rozpocząłem w Iławskiej Wytwórni Części Samochodowych. Taką nazwę nosił obecny IZNS. Ten zakład od lat 60-tych do 80-tych był kuźnią kadr nie tylko dla potrzeb naszego miasta. Kształtowanie postaw zaangażowanych w sprawy firmy zaczynało się na etapie rzetelnie zaprogramowanego i realizowanego stażu. Tak jak w wychowaniu dziecka, tak i tu dla wielu procentowało to później kreatywnymi i odważnymi postawami w procesie produkcyjnym czy w opracowaniach technologicznych bądź ekonomicznych. A było się wówczas od kogo uczyć. Wymienię choćby Jana Laskowskiego, Czesława Śmigałę, Władysława Koziarka. Moje dziesięć lat pracy w IZNS-ie to kolejne wtajemniczenia zawodowe od technologa przez funkcję mistrza i kierownika na wydziale produkcji aż do głównego konsultanta. Urządzenia pneumatyczno-hydrauliczne konstruowane i produkowane na potrzeby rozwijającego się przemysłu motoryzacyjnego były również przedmiotem eksportu. Eksport sprawił, że w imieniu zakładu współpracowałem z Centralą Handlu Zagranicznego „POLOT”, wystawiając naszą produkcję na targach w wielu krajach Europy.
– Jak pan ocenia okres bycia pierwszym sekretarzem PZPR w Iławie? Jak to rzutuje na dzisiejsze pana stosunki z mieszkańcami?
– Okres 1981-89 to czas szczególny w naszej historii, a jednocześnie cała epoka. Pośród dużej grupy ówczesnych trzydziestolatków danym mi było uczestniczyć w tworzącej się historii Polski i naszego miasta. Pośród tej grupy był również Ryszard Laskowski, wspaniały naczelnik miasta. Miasta, którego mieszkańcy zawsze kierowali się rzetelną pracą, uczciwością i działaniami na rzecz dobra wspólnego. Pełniąc funkcję pierwszego sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR, starałem się działać zgodnie z tą tradycją. Udało się to osiągnąć wspólnie z nowymi związkami zawodowymi. Tamten czas jest przez wielu dobrze oceniany, bo zachowaliśmy wrażliwość na niesprawiedliwość społeczną. Wiedziałem, że my, tu, w Iławie, nie powinniśmy być zamknięci na swoich członków, dlatego wiele funkcji kierowniczych powierzonych zostało osobom bezpartyjnym. Jako jeden z wielu wiedziałem, że po stronie postępu jest wiele osób, do których partia powinna się otworzyć. To otwarcie sprawiło, że był to dynamiczny okres rozwoju miasta w sferze gospodarczej i społecznej. Nie da się ukryć faktu, że w tamtych latach wybudowaliśmy najwięcej mieszkań i najwięcej obiektów służących oświacie czy służbie zdrowia. To z tamtych lat i z obecnego doświadczenia wiem, że polityk organizacji terenowej, to trudna funkcja w partii rządzącej. Oznacza bowiem bycie ustami władzy i pełnienie roli „chłopca do bicia”. Tylko tyle i aż tyle...
– „Ryszard Zabłotny” widnieje na liście Wildsteina. Czy mógłby pan się do tego odnieść? Czy ten wpis dotyczy pana?
– Oczywiście, że wpis ten nie dotyczy mnie i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Nie dotyczy to również osób o tych samych danych z miejscowości w naszym regionie, bo lista nie operuje nazwiskami z tego terenu. Dziękuję panu za poruszenie tego tematu, który to w mojej ocenie jest chwytem niegodnym – rodem z ponurej epoki – jako sposób zwalczania wyimaginowanych wrogów. Efektem działalności wyłażących z zakamarków frustratów i ludzi zżeranych ambicją ma być sparaliżowanie strachem całych środowisk i grup społecznych. Przykładem możliwości osiągnięcia takiego celu jest sytuacja w gminie Kisielice, gdzie dopasowując nazwiska z tej listy do mieszkańców poszczególnych wsi, stworzono w sposób nikczemny i przestępczy listę tendencyjnie dopasowaną. Taka polityka uprawiana na górze i w terenie utraciła resztki przyzwoitości.
– Co pociąga pana najbardziej w sprawowaniu funkcji starosty? Władza czy pieniądze?
– Ani władza, ani pieniądze, bo jedno i drugie podlega publicznej kontroli. Kluczowe decyzje podejmowane są przez organy kolegialne, jakimi są Zarząd i Rada Powiatu. Poprzez kompetencję i wiedzę współpracowników wypełniamy zadania i świadczymy usługi publiczne przypisane samorządowi powiatowemu, borykając się z wieloma zagrożeniami wynikającymi z finansowej biedy i gospodarki wolnorynkowej.
– Czy jest pan typem, który pracuje „od do”, czy też poświęca się pracy bez reszty? Jak rodzina znosi pana zaangażowanie w pracę?
– Stare arabskie przysłowie mówi: „Nie da się klaskać jedną ręką”. Zatem moje podejście do pracy ani dziś, ani w minionych latach, np. w moim ukochanym Zakładzie Komunikacji Miejskiej, nie było „od do”. Do pełnienia funkcji publicznej nikogo się nie zmusza, sprawuje się ją z własnej woli, zatem trzeba się jej poświęcić bez reszty, co odbywa się jednak kosztem rodziny.
– W naszym kraju panuje bieda. Może to zabrzmi populistycznie, ale co pan robi, by w tej biedzie ulżyć mieszkańcom powiatu? Co może starosta?
– Ze smutkiem potwierdzam pana opinię. Tę biedę określają zjawiska, które przez długie lata będą ją determinowały, a są to: bezrobocie, niskie dochody oraz luki materialne. Zatem co powiat – najbardziej budżetowy ze wszystkich samorządów – działający w rynkowym i liberalnym otoczeniu, może pomóc? Jedną z ważnych możliwości jest pomoc przez dobre i kompetentne funkcjonowanie Powiatowego Urzędu Pracy w realizacji polityki aktywizacji bezrobotnych. Dziś nasz urząd wraz z Powiatową Radą Zatrudnienia tę funkcję wypełnia prawidłowo i jest twórcą największej w powiecie ilości miejsc pracy. Kolejnym wielkim zadaniem, które z dobrym skutkiem realizujemy, to opieka i pomoc osobom niepełnosprawnym oraz starszym – poprzez dobrze funkcjonujące Domy Pomocy Społecznej i Warsztaty Terapii Zajęciowej. Poprzez nie dajemy bezpieczeństwo i uczestnictwo w aktywnym życiu wielu dzieciom i dorosłym. Szansą dla młodego pokolenia są dobrze funkcjonujące, wychodzące naprzeciw oczekiwaniom, kierunki kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych.
– Jak wygląda sprawa oddania dla pacjentów nowego gmachu szpitala? Ten temat ciągle wraca w dyskusjach radnych, i to nie tylko pozycyjnych.
– Zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom to m.in. dobry szpital w powiecie. Przygotowanie dokumentacji oraz złożenie wniosków do Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego dla skorzystania ze środków unijnych rozpoczyna działania prowadzące do dokończenia tej inwestycji w 2006 roku. Natomiast już w czerwcu tego roku szpital wzbogaci się o nowoczesną aparaturę rentgenowską wartości 1,4 mln zł. Przedsięwzięcie to finansowane jest ze środków własnych i unijnych.
– Jakie jest pana stanowisko odnoście lokalizacji siedziby powiatowego oddziału ARiMR? Przedstawiciele izby rolnej zarzucają, że nie chce się pan określić w tej sprawie, zbytnio zwracając uwagę na reakcję lubawskiej gminy.
– Lokalizacja siedziby powiatowej ARiMR stała się od początku jej powstania sprawą polityczną. Proszę mi wierzyć, że sytuacja w tej sprawie niepotrzebnie się skomplikowała poprzez usztywnienie jednej ze stron. Kiedy do gospodarki wchodzi polityka, to jedynym sensownym rozwiązaniem jest kompromis, który zapewni spokój a nie waśnie. Moja wiedza o tym, jak daleko zaszły sprawy, jakie wytworzono napięcia i czym one grożą – sprawia, że muszę liczyć się z realiami i ważyć słowa. Jestem przekonany, że optymalne rozwiązanie dla wszystkich jest w zasięgu stron.
– Co sądzi pan na temat statuetki? Podoba się panu?
– Tak, podoba mi się bardzo. Jest odzwierciedleniem najważniejszej części człowieka – głowy. Artystyczne jej połączenie z bursztynem daje wiele pozytywnych skojarzeń. Oryginalna forma tej statuetki pozostaje w pamięci.
– Jeszcze raz gratuluję.
Rozmawiał:
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Przyznawana przez naszą redakcję – w wyniku głosowania czytelników – statuetka „Człowiek Roku” wykonywana jest co roku w Pracowni Biżuterii z Metali Szlachetnych Janusza Dudnika w Iławie. Wzór statuetki – srebrna stalówka w kształcie ludzkiej głowy, z osadzonym w środku bursztynem – jest oryginalny i przypisany wyłącznie naszemu plebiscytowi.