Jechał pijany. Uderzył w idącego prawidłowo lewą stroną drogi mężczyznę. Wysiadł i… żeby ukryć ciało, wrzucił go do rowu. Tam zostawił na pewną śmierć. Pijany pirat drogowy znał swą ofiarę.
Grzegorz wyszedł z dyskoteki „Imperium” w Kisielicach około piątej rano. Wypił, jak sam mówi, dwa drinki. Obchodził z kolegami swoje urodziny.
– Wyszedłem z dyskoteki sam i szedłem do domu w kierunku Łęgowa – mówi. – Szedłem lewą stroną drogi. Miałem na sobie kurtkę z odblaskowymi paskami. Fakt, była mgła, ale byłem, tak mi się wydaje, widoczny dla kierowców. Uszedłem niecały kilometr, gdy w pewnym momencie poczułem silne uderzenie z tyłu. Musiałem od razu stracić przytomność, bo gdy się przebudziłem, leżałem gdzieś w rowie i stał nade mną jakiś człowiek. Wołałem, by mi pomógł, ale on odszedł. Potem przyjechała policja.
Prawdopodobnie to ten mężczyzna sam zawiadomił policję.
MIESIĄC W SZPITALU I REHABILITACJA
– Pacjent jest obecnie w dobrym stanie – mówi lek. Jacek Raszyński, zastępca dyrektora iławskiego szpitala. – Ma połamane obie nogi. Jedna z nich została już zoperowana.
Operacja drugiej nogi odbędzie się za kilka dni. Pan Grzegorz ma też złamanie w łokciu lewej ręki: – Pacjent prawdopodobnie pozostanie w szpitalu około miesiąca – dodaje lekarz.
– Ciekawe, czy będę chodził. Nie wiem, co z kolanami? – zadaje sobie pytania pan Grzegorz. – Jaka czeka mnie przyszłość? Jestem kawalerem, dotychczas sam sobie radziłem i zarabiałem na siebie. Jestem załamany. Co teraz z moją pracą w Niemczech?
PRZYZNAŁ SIĘ, ŻE PIŁ
23-letni Krystian K. z Bałoszyc (gm. Susz), sprawca wypadku, został dwa dni później (we wtorek 24 października) zatrzymany przez policję. W miniony czwartek sąd zadecydował o jego aresztowaniu na 3 miesiące.
– Za ucieczkę z miejsca wypadku i nieudzielenie pomocy grozi mu do 8 lat więzienia – dodaje Waldemar Jackowski, zastępca komendanta policji w Iławie.
Sprawca nie został przebadany na zawartość alkoholu. Było to niemożliwe ze względu na czas – dwa dni po wypadku. K. dręczyły chyba jednak wyrzuty sumienia, bo sam się przyznał, że wypił pięć piw, zanim tragicznego dnia wsiadł do samochodu.
Policja, nie mając wyniku badań na ilość promili, domniemywała, że był wówczas po użyciu alkoholu, czyli miał mniej niż 0,5 promila. Sąd jednak potraktował Krystiana K. mniej ulgowo – stan nietrzeźwości, czyli uznał, że w chwili zdarzenia miał powyżej pół promila. Za to grozi już do 2 lat więzienia.
W ZŁYM MIEJSCU, O ZŁEJ PORZE?
23-latek przyznał się też do tego, że potrąconego przez siebie mężczyznę ukrył w rowie i pozostawił bez pomocy.
Prawdopodobnie, jak zeznawał sprawca, wpadł w poślizg i nie udało mu się wyhamować. Jego auto wpadło do rowu, „kosząc” po drodze Grzegorza.
WYCIĄGAŁ AUTO, CZŁOWIEKA ZOSTAWIŁ
Krystian K. po wydostaniu się ze swego samochodu wezwał pomoc – tylko do swego auta, a nie do leżącego nieopodal nieprzytomnego człowieka!
– Ciągnikiem przyjechał mężczyzna, który pomógł mu wyciągnąć auto z rowu – dodaje komendant Jackowski. – Kierowca tego ciągnika nie wiedział, że obok, kilka metrów dalej, leży potrącony pieszy.
Krystian K. nic mu nie powiedział. Ważne było tylko auto, by zaholować je na swą posesję i ukryć przed policją.
– Znam Krystiana – mówi Grzegorz. – On też mnie dobrze zna. To zwierzę, nie człowiek.
JOANNA MAJEWSKA
Grzegorz ma 34 lata i jest kawalerem. Mężczyzna boi się
o swoją przyszłość. Nie wie, czy będzie mógł dalej normalnie żyć i pracować. Ma połamane obie nogi i uszkodzony łokieć lewej ręki. – To zwierzę, pozostawił mnie na śmierć – tak mówi o sprawcy.