Gmach elbląskiego sądu okręgowego. Kilkunastu policjantów zabezpiecza budynek. Z eskortą antyterrorystów pod salę wjeżdża Jan R., utrącony mafiozo z Kisielic. Wewnątrz sali siedzi już jego ośmiu najbliższych współpracowników. Rozpoczyna się kolejna sprawa procesu gangu „Kulawego”, na którego koncie zapisuje się nawet morderstwa.
Jan R. z Kisielic, pseudonim „Kulawy”, ze względu na stan zdrowia leży na szpitalnym łóżku. Opiekuje się nim biegła lekarka sądowa i pielęgniarka. W trakcie transportu są też przy nim dwaj sanitariusze. Jeszcze niedawno mężczyzna, mimo inwalidztwa, kierował jedną z największych w Polsce grup przestępczych.
BEZPIECZEŃSTWO
Od wczesnych godzin rannych gmach sądowy zabezpieczają policjanci z olsztyńskiego oddziału prewencji. Wejścia do sądu strzegą bramki z wykrywaczami metalu. Torby prześwietlane są na specjalnej taśmie. Pracownicy sądu sprawdzają, kto i po co do niego przyszedł. Wejście na rozprawę Jana R. umożliwiają tylko specjalne przepustki.
Dzięki komunikacji radiowej policjanci pilnujący pierwszego piętra wiedzą, że nadjeżdża Jan R. Jego wejście poprzedzają uzbrojeni po zęby antyterroryści. To na wypadek odbicia ex-bossa kisielickiej mafii...
ŁAWA OSKARŻONYCH
Osiem osób, wśród nich Elżbieta R., żona Jana R. Ława oskarżonych pełna. Trzech młodych mężczyzn jest ubranych w pomarańczowe uniformy. Mają na rękach i nogach kajdanki, połączone ze sobą łańcuchem. Należą do najgroźniejszych przestępców w kraju, szczególnie niebezpiecznych.
Większość z nich nie ukończyła 30. roku życia. Młode twarze wydają się być wręcz miłe. Mężczyźni co chwilę się uśmiechają, porozumiewają miedzy sobą na migi. Brak jakiejkolwiek skruchy czy poczucia winy. Zupełnie jakby to nie o ich wolność chodziło, jakby byli na jakimś przedstawieniu.
Naprzeciw nich na szpitalnym łóżku leży ich szef, sam Jan R. Długa, siwa broda świadczy o długim przykuciu do szpitalnego łóżka. Mówi do specjalnego mikrofonu.
ZIMNA I PIĘKNA
Żona Jana przez całą rozprawę bacznie obserwuje swojego męża. Wstaje nerwowo, kiedy ten jęczy z bólu i powtarza co chwilę „o Jezu”. Momentami na jej twarzy maluje się ból i współczucie. Wydaje się cierpieć wraz ze swoim mężem.
Elżbieta R. wnioskuje do sądu o przeprowadzenie kompleksowych badań lekarskich. Stwierdza, że w kartotece medycznej Jana są liczne braki. Upiera się, że jej mąż jest za bardzo chory, żeby przebywać w areszcie. Nie przejawia najmniejszego strachu przed sądem. Pewna siebie stawia dobro Jana ponad wszystko. Mówi tylko i wyłącznie o nim. Tak, jakby jej w tej sprawie nie było…
WIERNI DO KOŃCA
Najbliżsi współpracownicy „Kulawego”, w tym szef elbląskiej grupy „Kacpry”, wydają się nie przejmować swoim losem. Na przemian to ziewają, to porozumiewawczo uśmiechają się do siebie. Nie wytrzymują jednak, kiedy jęki ich szefa sięgają zenitu. Gdy jego cierpienie zdaje się wypełniać całą sądową salę, wszyscy maksymalnie wytężają wzrok. Ich oczy stają się nieprzyjemnie zimne. Napięte rysy twarzy emanują wrogością. Wszyscy jak jeden patrzą wyłącznie w stronę szefa. Jakby oczekiwali od niego jakiegoś rozkazu...
W SKRÓCIE
Rozprawę, która rozpoczęła się kilka minut po 9:00, zakończono po 13:00. Jak stwierdziła obecna na miejscu biegła lekarka sądowa, cierpienie Jana R. było prawdziwe. Tak więc nie mógł on dalej uczestniczyć w procesie.
Przez pierwszą godzinę rozprawy odczytywano listę obecności. Później obrońca Jana R. jak i jego żona wnioskowali o przeprowadzenie kompleksowych badań „Kulawego”. On sam złożył przed sądem oświadczenie. Stwierdził w nim, że pracownicy więzienia, w którym przebywa, prześladują go i poniżają, łamane są jego prawa konstytucyjne jako człowieka i chorego. Uważa, że w rzeczywistości nie badają go żadni lekarze, a opinie lekarskie są fałszowane na potrzeby sądu.
Tego dnia przesłuchiwany był Marcin O., syn jednego z dwóch zaginionych prawdopodobnie w Kisielicach szczecińskich biznesmenów. Obaj najprawdopodobniej zostali zamordowani przez ludzi „Kulawego”. Ciał nie odnaleziono.
Przesłuchania nie skończono. Nie pozwolił na to stan zdrowia głównego oskarżonego, Jana R. z powodu wzmożonego napięcia mięśni prawej nogi i silnego bólu sprawę odroczono do 12 marca.
MONIKA SMOLIŃSKA
Sad w Elblągu. Mafiozo Jan R. z Kisielic uczestniczył
w procesie leżąc na łóżku szpitalnym. Co chwilę skarżył się,
że nic nie słyszy. Biegły lekarz sądowy potwierdził u niego
obustronny niedosłuch. Jan R. mówił do zamontowanego
specjalnie dla niego mikrofonu.