Kilka miesięcy temu zmieniły się przepisy odnośnie żywienia w szkołach. Zakazano słodyczy, drożdżówek, czipsów i napojów gazowanych. W iławskich podstawówkach tych zmian nie przetrwał żaden sklepik. „Groźne drożdżówki” rozłożyły na łopatki wszystkich, również młodzież.
W trzech iławskich szkołach podstawowych przez ostatnie lata można było kupić w sklepikach szkolnych te same towary co w zwykłych sklepach spożywczych. Dzieci miały dostęp m.in. do batonów, cukierków, gum do żucia i napojów gazowanych.
Rząd postanowił jednak ograniczyć spożycie przez dzieci węglowodanów, soli i innych niezdrowych składników. Zmiany w przepisach wprowadzono od 1 września.
PRZEROBILI NA INNE CELE
Czasu na dostosowanie się do nowych zakazów nie mieli przedsiębiorcy prowadzący sklepiki szkolne.
– Osoba prowadząca sklepik miała duże trudności ze znalezieniem dostawców żywności, która mogłaby spełniać wymagania ustawy – mówi Barbara Żuchowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3. – W zasadzie sklep mógłby sprzedawać tylko wodę.
Pomieszczenie po sklepiku jest remontowane i zostanie wykorzystane na cele dydaktyczne.
W „czwórce” sklepik zniknął również bez walki. Wicedyrektor Ewa Michlińska: – Najemca nie znalazł możliwości spełnienia wymogów ustawy.
Pomieszczenie po sklepiku już zostało przystosowane do potrzeb szkoły.
W Szkole Podstawowej nr 2 pomieszczenie po sklepiku ciągle czeka na najemcę, ale szanse na jego znalezienie są nikłe. Dyrektor Małgorzata Kamińska mówi, że nie ma zainteresowanych jego prowadzeniem. Co ciekawe, od jego zamknięcia zwiększyła się liczba dzieci korzystających ze szkolnej stołówki, która również musi spełniać surowe wymagania nowej ustawy.
– Każda szkoła podstawowa w Iławie prowadzi różne programy, które zapewniają dzieciom darmowe owoce i mleko. W naszej szkole również taki program jest prowadzony i uczniowie mają dostęp do świeżych owoców – mówi Kamińska.
W STOŁÓWKACH
Intendentka w iławskiej „czwórce” Danuta Wasiak, zajmująca się zaopatrzeniem szkolnej stołówki, mówi: – Do przygotowania obiadu dla 300 uczniów stosujemy do pół kilograma soli. Używamy minimalnej ilości cukru. Zalecane jest słodzenie miodem, ale ze względu na alergie u dzieci tego nie robimy. Raz w tygodniu możemy podać danie smażone. Nie możemy używać smalcu, a jedynie olej rzepakowy.
Iławskie szkoły nie odnotowały większych problemów z wprowadzeniem zdrowej kuchni. Jednak jak nieoficjalnie przyznają nauczyciele, uczniowie czasami przynoszą z domu „zakazane jedzenie”.
– Widzę plecaki wypchane czipsami albo colą – mówi jedna z nauczycielek. – Niestety nic nie mogę z tym zrobić, to decyzja rodziców.
Zdarza się również, że dzieci przynoszą z domu na stołówkę własne przyprawy.
– Większość naszych zachowań żywieniowych jest ukształtowana w domu i nie jest efektem samego rozsądku, ale też tradycji i mody – mówi inna z nauczycielek. – Niestety zachwyciliśmy się modnym na zachodzie łatwym jedzeniem. Zapominamy o tym, że obiad ugotowany w domu jest nie tylko zdrowszy, ale i znacznie tańszy od cateringu czy pieczonego kurczaka ze sklepu. Cieszę się z wprowadzonych zmian, ale one przyniosą skutek, o ile dzieci również poza szkołą będą się prawidłowo odżywiać.
BARTOSZ GONZALEZ
Iława, SP 4.
Po sklepiku pozostało wspomnienie.
Iława, SP 3.
Iława, SP 2.
Przykładowe menu ze szkolnej świetlicy
Uczniowie nie mogą podczas lekcji opuszczać
terenu szkoły, ale nieoficjalnie nauczyciele przyznają,
że wyskakują oni na zakupy do okolicznych sklepów.
Potwierdzają to sprzedawczynie