Od kilkunastu lat na świecie, a od 2 lat także w Polsce 15 października obchodzony jest jako Dzień Dziecka Utraconego. Rodzice oraz ci, którzy się z nimi solidaryzują w cierpieniu i bólu po stracie dziecka, zakładają różowo-błękitne wstążeczki. Corocznie, tylko w naszym kraju, ponad 5 tysięcy dzieci nie dożywa 18. urodzin. Mimo ogromu tej liczby, temat straty dziecka jest rzadko poruszany.
Śmierć dziecka to coś tak nierealnego, że żaden rodzic na co dzień nawet takiej myśli nie dopuszcza do siebie. Jednak dzieci umierają. Rozmowa na ten temat nie jest łatwa, lecz najgorsze, co można zrobić, to jej unikać. O tym, co czują, czego oczekują od najbliższych i jak żyją po śmierci dzieci, rozmawiamy z rodzicami z Iławy i okolic, którzy na zawsze utracili swoje pociechy.
DO KOŃCA WIERZYLIŚMY, ŻE SIĘ UDA
Kamil, syn Ireny, miał dopiero... 23 lata, gdy dowiedział się, że ma raka: – Nie żalił się ani nie pytał, dlaczego on, a nie ktoś inny – wspomina jego matka. – Nie rozmawialiśmy o śmierci. Do końca wierzyliśmy, że się uda wygrać nam tę walkę.
Po tym, jak Kamil umarł, przez pół godziny nie mogła uwierzyć, że to się stało. Do tej pory patrząc na drzwi ma wrażenie, że syn zaraz przekroczy próg i jak zwykle radośnie ją powita. Nie potrafi oglądać nagranych przez niego i jego znajomych filmów, gdzie Kamil wciąż jest żywy.
– To dla mnie jeszcze za trudne, może kiedyś będę miała na to siłę – mówi ze łzami. – Teraz nawet drobiazg, który go przypomina, przywołuje łzy. Ostatnio widziałam chłopaka w butach z charakterystycznie zawiązanymi sznurowadłami i pomyślałam, że Kamil też je tak wiązał. To był także powód do płaczu.
Trudno pytać, a jeszcze trudniej odpowiedzieć, co czuje matka, której umiera jedyne dziecko. Czy ktoś lub coś jest w stanie ją pocieszyć?
– Zawdzięczam mojemu synowi to, że nie boję się śmierci, bo ona nas połączy – deklaruje. – I cierpienia też się nie obawiam, bo jego śmierć nałożyła na mnie pancerz, którego nie da się przełamać. Nic więcej nie mam w życiu do stracenia…
Po Kamilu zostało wiele pamiątek, ale ta najdroższa to doniczkowy kwiat, który na rok przed jego śmiercią otrzymała od niego na Dzień Matki. W tym roku dokładnie 26 maja, a dniu śmierci Kamila, kwiat zakwitł.
NAJDROŻSZA PAMIĄTKA
– Oczekiwaliśmy na naszą córeczkę długie 6 lat – wspomina Alina, mama Oli, zmarłej 7 lat temu wkrótce po porodzie. – Wszystko w domu było gotowe na nasz przyjazd ze szpitala. Jednak Ola nigdy swego domu nie widziała. Moja mama jest strasznie zabobonna i przestrzegała przed kupowaniem czegokolwiek przed jej narodzinami, więc tak zrobiliśmy. Jak widać, na niewiele się to zdało.
Córka Aliny zmarła na chorobę serca. Swoje krótkie życie wraz z mamą spędziła w szpitalu.
– Gdy wróciłam z pustymi ramionami do domu, długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca – mówi zapłakana. – Nachodziły mnie samobójcze myśli. Oczywiście wszyscy mnie pocieszali, że jestem młoda, że na pewno będę miała jeszcze dzieci. Ale ja tak bardzo tęskniłam za Oleńką. Nie umiem opisać, jak wielki ból rozrywał moje serce, gdy żegnałam moje dzieciątko w maleńkiej białej trumience.
Mama Oli twierdzi, że na śmierć dziecka nie da się przygotować.
– Oczywiście lekarze zapowiadali, że tak może się zdarzyć – opowiada. – Ale wiedziałam, że robią wszystko, by ratować moje dziecko. Oboje z mężem wierzyliśmy, że wszystko dobrze się ułoży. Tak wiele osób się za nią modliło.
Zamiast dziś odprowadzać swoją córkę do szkoły, chodzi raz w tygodniu na cmentarz. Odzyskuje tam spokój. Mówi, że tam może w spokoju popłakać, bo tylko tam nikt jej za to nie karci.
Po Oli zostało jej kilka zdjęć, również USG z okresu ciąży. Wszystkie są cenne. Małe buciki, które mama Aliny kupiła wnuczce wkrótce po narodzinach, dziś stoją na półce. Także ubranka się nie przydały, bo Alina nie ma więcej dzieci.
– Także figurka aniołka, którą mąż kupił w dzień pogrzebu Oli – każdy z tych przedmiotów jest cząstką mojego dziecka, które odeszło o całe życie za wcześnie – mówi ze wzruszeniem. – Każdy mi o niej przypomina i sprawia, że czuję, iż ona wciąż ze mną jest i nade mną czuwa.
GDZIE SZUKAĆ WSPARCIA?
W Iławie nie funkcjonuje formalnie żadna grupa wsparcia dla rodziców po stracie dzieci. Niewiele osób wie, gdzie szukać pomocy. Nie mają odwagi iść do psychologa, bo jak mówią, to ich dzieciom życia nie wróci. Ale pomoc innych osób, które przeżyły podobną tragedię, może sprawić, że do życia przywrócą samych siebie.
W większych miastach rodzice integrują się za pomocą internetu poprzez serwis poświęcony rodzicom po stracie i rodzicom dzieci chorych DLACZEGO: www.dlaczego.org.pl
Gdy słucha się historii rodziców, którym zmarło dziecko, bez względu na to, czy to w trakcie ciąży, czy po kilku lub kilkunastu latach życia, pojawiają się w nich te same prośby do otoczenia: by nie pomniejszać ich straty i nie zrywać z nimi kontaktu.
JUSTYNA JASKÓLSKA
* personalia zmienione na życzenie rodziców