Przyszła na pogotowie z martwym noworodkiem. Przyniosła go w plastikowej reklamówce. Teresa M., 21-letnia kobieta z lekkim upośledzeniem umysłowym, urodziła je poza szpitalem, w domu swojej koleżanki z ławy szkolnej.
Przypomnijmy. Ponad tydzień temu na lubawskie pogotowie zgłosiła się 21-letnia Teresa M., która przyniosła w reklamówce swoje martwe dziecko – dziewczynkę.
– Kobieta pracownikom pogotowia nie umiała wytłumaczyć, co się stało – tak tydzień temu informował Sławomir Nojman, rzecznik iławskiej policji. – Jej wypowiedzi były niespójne. Mógł to być wstrząs poporodowy.
NIENATURALNA ŚMIERĆ
W zeszły poniedziałek przeprowadzono sekcję zwłok dziecka. Teresa M. przebywała wówczas w iławskim szpitalu na oddziale ginekologicznym. Pilnowała jej policjantka.
– Trafiła na oddział w takim stanie, jak każda inna kobieta po porodzie – powiedział lek. Krzysztof Walentynowicz, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w iławskim szpitalu.
– Badanie lekarskie wykazało, że martwa dziewczynka jest jej dzieckiem – dodaje Nojman.
Teresa M. była w siódmym miesiącu ciąży.
– Nie podam wyniku sekcji zwłok noworodka. Mogę jedynie powiedzieć, że zgon noworodka był nienaturalny – mówi Tomasz Rek, prokurator rejonowy w Iławie.
Nieoficjalnie, jak podawały inne media, noworodek zmarł na skutek poważnych obrażeń głowy.
BYŁA OPIEKUŃCZA
Teresa M. półtora miesiąca temu rozpoczęła naukę w klasie szkolnictwa specjalnego w Zespole Szkół w Lubawie.
– Z tego, co wiem, mieszkała w domu państwa W. w Gierłoży Polskiej – mówi Bolesław Zawadzki, dyrektor Zespołu Szkół. – To właśnie pani W. zapisała ją do naszej szkoły razem ze swoją córką, 18-letnią Marysią. Obie uczyły się zawodu cukiernika. Poznałem historię Teresy i jej dotychczasowego życia. Wiedziałem, że nie mieszka z rodzicami, a wcześniej mieszkała w ośrodku dla bezdomnych w Rucewie koło Zalewa. Zapewniliśmy jej darmowe całodobowe wyżywienie oraz internat, w którym mieszkała od poniedziałku do piątku. Weekendy spędzała w domu państwa W. Od 9 października podjęła naukę. Uczyła się dobrze i była bardzo systematyczna, a także opiekowała się na terenie szkoły niepełnosprawną fizycznie koleżanką. Nikt z nas nauczycieli i pedagogów nie zauważył, by miała jakieś problemy. Zawsze spokojna i uśmiechnięta. W internacie mieszkała w pokoju z dwoma innymi dziewczynami i one także nie zgłaszały nam jakiś problemów z Teresą. Jedyny problem to jej niechęć do zajęć wychowania fizycznego. Nigdy nie ćwiczyła. Myśleliśmy, że problem leży w braku stroju i mieliśmy go jej zakupić. Teraz już wiem, co było przyczyną jej absencji na WF-ie.
23 listopada pani W. przyszła do dyrektora zwolnić Teresę – była niby potrzebna do opieki nad jej dziećmi.
SAMA URODZIŁA
Matka koleżanki Teresy, pani W., zwolniła dziewczynę z zajęć. Teresa przyjechała do Gierłoży. Był czwartek. W niedzielę 26 listopada rano Teresa urodziła dziecko w łazience państwa W.
Odwiedziliśmy ich domostwo. Gospodyni nie było.
– Ona wstała rano i poszła do łazienki – mówi córka pani W., 18-letnia Marysia, także z upośledzeniem umysłowym. Jest koleżanką Teresy od wielu lat. Razem chodziły jeszcze do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Iławie. – Potem wróciła do łóżka. Gdy wstaliśmy, w łazience było dużo krwi. Teresa była dziwna i mówiła, że boli ją brzuch.
Marysia raz mówi, że w łazience, gdy wstali, na podłodze leżało dziecko, a innym razem, że dziecka nie było, bo Teresa wyniosła je na strych.
– Ja nie wiedziałam, że ona jest w ciąży – zapiera się Marysia. – Nikt z nas nie wiedział. Ona chyba sama też nie wiedziała. Mówiła mi tylko, że tam w Rucewie sypiała z chłopami.
ZAWIEŹLI I ZOSTAWILI?
Rodzina państwa W. składa się z 9 osób i mieszka na dwóch pokojach w domu oddalonym o kilkaset metrów od kolejnego domostwa, w lesie. Gdy pani W. wstała rano w niedzielę i zorientowała się, co się stało, od razu zainterweniowała.
– Mama zadzwoniła po ciocię, która przyjechała i zawiozła Teresę na pogotowie, bo bolał ją bardzo brzuch – dodaje Marysia. – Ja nie wiem, czy ona wzięła ze sobą dziecko, czy nie. Z gazety się dowiedziałam tylko, że je zabiła. Boję się, że pójdzie do więzienia i nie skończy szkoły. Ona tak bardzo lubiła do niej chodzić i lubiła robić w kuchni!
Z panią W. nie udało nam się skontaktować. Jej córka nie dała nam numeru telefonu komórkowego, byśmy mogli z nią porozmawiać.
– Gdyby ta dziewczyna została w internacie, z pewnością sprawy potoczyłyby się inaczej – kończy dyrektor lubawskiej szkoły. – Jest jednak osobą dorosłą i nie jest ubezwłasnowolniona, więc nie mogłem odmówić zwolnienia jej z zajęć.
Teresa przebywa dziś na iławskim psychiatryku. Na policji zaś wciąż trwają przesłuchania świadków. Powołano nawet specjalną grupę, która pracuje nad sprawą śmierci noworodka.
JOANNA MAJEWSKA
W tej łazience Teresa M. urodziła dziecko.
Potem prawdopodobnie wyniosła je na strych, a następnie przyniosła w plastikowej torbie do pogotowia. Przyczyna śmierci noworodka była nienaturalna. Tragedia, jaka się rozegrała w tym domu, jest na razie wielką zagadką.