...tak dzień po śmierci mówi do nas narzeczony Doroty Piotrowicz, która zmarła w iławskim szpitalu. Kobieta trafiła do lecznicy na zwykły zabieg usunięcia mięśniaka macicy. Do domu już nie wróciła. Rodzina jest pogrążona w żałobie i obwinia szpital za śmierć 40-latki. Sprawę bada prokuratura.
W iławskim szpitalu 16 marca około godziny 22 zmarła 40-letnia Dorota Piotrowicz. Kobieta mieszkała w Lubawie z matką Jadwigą Duszą i dwiema córkami: 16-letnią Julią oraz 18-letnią Pauliną. Pracowała w lubawskiej fabryce mebli Ikea.
– 6 marca siostra trafiła do iławskiego szpitala, bo dzień później miała mieć planowany zabieg usunięcia mięśniaka z macicy – mówi Magdalena Zubkowicz, siostra zmarłej. – Położono ją na oddziale ginekologicznym. Następnego dnia o godzinie 8 podano jej tabletkę, tak zwanego „głupiego Jasia”. Po tym pielęgniarka wyszła z sali. Podobno po kwadransie do siostry przyszła kolejna pielęgniarka i z nią rozmawiała. Stwierdziła, że tabletka zadziałała, bo Dorota majaczy. Wtedy siostra została sama. Nie wiadomo, jak długo tam leżała bez pomocy. Gdy ktoś z personelu wrócił na salę, ona była już sina i miała zaciśnięte zęby. Doszło do zapaści. Wtedy zaczęto ją reanimować.
8 GODZIN NA ODDZIALE
Jak dodaje pani Magdalena, personel szpitala zaproponował, by przewieziono kobietę do innej lecznicy.
– Powiedzieli nam, że na OIOM-ie nie ma miejsc – dodaje Zubkowicz. – Zgodziliśmy się, by ją zatem przewieźli gdzie indziej, ale lekarze stwierdzili, że jednak zostanie w Iławie. Zanim trafiła na oddział intensywnej terapii, dostała tlen i dalej leżała na ginekologii. Dopiero po 8 godzinach ją przenieśli.
Rodzina obwinia personel szpitala za to, co się stało.
– Na OIOM-ie robili co mogli, by ratować Dorotkę – kontynuuje Tadeusz Marcinkowski, narzeczony 40-latki. – Oni jednak dobrze wiedzieli, że po przewiezieniu z ginekologii ta tragedia nastąpi i nastawiali nas na to. Ten koszmar czekania trwał aż 9 dni.
Z pozoru nieskomplikowany zabieg, który miał się odbyć metodą laparoskopową, czyli z niewielkim nacięciem, zakończył się tragedią.
– Miało to się odbyć tylko przy znieczuleniu miejscowym, siostra nie miała być uśpiona – dodaje pani Magdalena. – Do samego zabiegu w ogóle nie doszło.
– Gdy oni doskoczyli do Dorotki, żeby ją ratować, to wyłamali jej zęba – dodaje Marcinkowski. – Jak ona długo musiała leżeć, że cała była sztywna? Na sali nie było żadnego innego pacjenta, a nikt się nią nie zaopiekował. Oni będą chcieli ukryć, co tak naprawdę się stało. Nie możemy na to pozwolić. Jak mamy dalej żyć? Paulina przygotowuje się do matury, a tu taka tragedia. Mieliśmy z Dorotką razem zamieszkać. Gdy była w szpitalu, przywiozłem meble do naszego mieszkania, ale nie złożyłem ich, bo chciałem wszystko robić wspólnie. A teraz co? Ona już tu nie wróci. Nie będzie wspólnego życia...
ODPRAWIENI PRZEZ LEKARZA
Córka Julia nie wybaczy nigdy personelowi.
– Gdy w dniu zapaści pojechaliśmy do szpitala dowiedzieć się, co z mamą, to lekarz nas wyprosił, bo jadł obiad – opowiada. – Musieliśmy czekać na korytarzu 15 minut, a moja mama walczyła wtedy o życie. Co to za opieka? Mama trafiła tam zdrowa, badała się regularnie. Miała tylko mięśniaka...
– Poszła tam na śmierć, inaczej tego nie można nazwać – wtrąca ze smutkiem pan Tadeusz. – Paulina jeszcze przed zgonem Doroty złożyła na policji zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. W tym szpitalu dyrektor w ogóle nie trzyma dyscypliny. Ja pracuję w zakładzie stolarskim i tam ciągle mnie pilnują, bym pracował, a nie stał, a tu? Pies się lepiej zachowa, jak zobaczy, że człowiek tonie, bo go z wody wyciągnie. W tej placówce człowiek człowiekowi nie pomaga.
Rodzinę boli też fakt, że rzecznik szpitala Tomasz Więcek w piątek w wypowiedzi dla TVP3 mówił, że śmierć nastąpiła „dziś rano”, podczas gdy pani Dorota zmarła poprzedniego dnia około godz. 22. Zdaniem najbliższych świadczy to o braku wiedzy na temat tego, co dzieje się w szpitalu.
Poprosiliśmy rzecznika o przedstawienie nam stanowiska placówki w sprawie śmierci pani Doroty.
– Pacjentka trafiła do oddziału ginekologiczno-położniczego 6 marca, w celu wykonania planowego zabiegu – pisze nam Więcek. – Po konsultacjach i badaniach została zakwalifikowana do operacji zgodnie z procedurami. W dniu zabiegu z niewiadomych przyczyn doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Personel medyczny podjął czynności reanimacyjne. Pacjentka została przeniesiona do oddziału intensywnej terapii, gdzie pomimo intensywnego leczenia nastąpił zgon.
SZUKANIE PRZYCZYN
Szpital zapewnia, że na OIOM-ie przeprowadzono szereg badań, w celu znalezienia przyczyny zatrzymania krążenia. Nie przyniosły one jednak odpowiedzi w tym zakresie. Szpital nie łączy faktu zatrzymania krążenia z podaniem leku.
– Zastosowano standardowy lek w premedykacji do zabiegu operacyjnego – pisze nam Tomasz Więcek. – Do tej pory nie obserwowaliśmy żadnych działań niepożądanych po jego podaniu. Dormicum jest lekiem przeciwlękowym, uspokajającym, którego zadaniem jest wytłumienie lęku przed zabiegiem.
W przedstawionym nam stanowisku rzecznik poinformował także, że po zgonie pacjentki szpital podjął decyzję o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Rozmawialiśmy z szefem iławskiej prokuratury Janem Wierzbickim i pytaliśmy, dlaczego to szpital zarządził wykonanie tych czynności, a nie prokuratura.
– Szpital ma obowiązek ustalić, z jakiej przyczyny doszło do zgonu pacjentki – odpowiedział prokurator. – Prokuratura rejonowa lub okręgowa dopiero przejmie tę sprawę. Prowadzona będzie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.
Tragedią lubawskiej rodziny zajęły się ogólnopolskie media. Gazeta Fakt podaje, że kobieta zachłysnęła się wymiocinami.
– Ciężko podać przyczynę śmierci – dodaje Wierzbicki. – Wstępnie jest to nagłe zatrzymanie krążenia. Gdyby doszło do gwałtownego uduszenia, to lekarz przeprowadzający sekcję zwłok napisałby o tym w dokumentacji, a tu nic takiego nie mam. Sprawa byłaby wówczas jasna, niestety w tym przypadku jest inaczej.
* * *
Warto dodać, że niespełna miesiąc temu na tym samym oddziale iławskiego szpitala zmarło dziecko w łonie pacjentki. Kobieta trafiła na ginekologię z lekarskim zaleceniem wykonania cesarskiego cięcia, którego nie zrobiono. W tym wypadku również powiadomiono organy ścigania.
– Wiązanie tych dwóch przypadków jest błędem – mówił dla TVP3 Tomasz Więcek, rzecznik prasowy iławskiej lecznicy.
NATALIA ŻURALSKA
współpraca:
KATARZYNA POKOJSKA
fot. także TVP Info
Bliscy zmarłej. Od lewej: córka Julia,
narzeczony Tadeusz oraz siostry Magdalena i Zofia
Dorota Piotrowicz
trafiła do szpitala
na planowany zabieg
usunięcia mięśniaka.
Do domu już nie wróciła...
Tadeusz Marcinkowski tęskni za swoją ukochaną,
z którą miał zamieszkać po jej wyjściu ze szpitala
Matka pani Doroty
Jadwiga Dusza
obwinia szpital
za śmierć jej córki
SPROSTOWANIE
Wnoszę o sprostowanie nieprawdziwych informacji zawartych w artykule pt. „Mieliśmy razem zamieszkać...”, który ukazał się w wydaniu papierowym tygodnika „Kurier Regionu Iławskiego” z dnia 22 marca 2017 roku na stronie 3.
Nie jest prawdą, że pacjentka Dorota Piotrowicz miała „planowany zabieg usunięcia mięśniaka z macicy”. Pacjentka została skierowana do szpitala na zabieg amputacji (usunięcia) trzonu macicy. Jest to poważny zabieg operacyjny, a nie jak Państwo napisaliście – „z pozoru nieskomplikowany zabieg, który miał się odbyć metoda laparoskopową, czyli z niewielkim nacięciem (...)”.
Nie jest prawdą, że zabieg miał się odbyć w znieczuleniu miejscowym. Zabieg miał odbyć się w znieczuleniu ogólnym, stąd konieczność premedykacji (farmakologiczne przygotowanie pacjenta do operacji).
Nie jest prawdą, że „zanim (pacjentka) trafiła na oddział intensywnej terapii, dostała tlen i dalej leżała na ginekologii”. Po przeprowadzeniu skutecznej resuscytacji, pacjentce zorganizowano stanowisko intensywnej terapii w Oddziale Ginekologicznym, oddelegowano do pacjentki także pielęgniarkę anestezjologiczną. Stanowisko intensywnej terapii w Oddziale Ginekologicznym nie różniło się od tych, które dostępne są w OAilT.
Nie jest prawdą to, co podawała gazeta „Fakt”, a którą Państwo przywoływaliście w tekście, że pacjentka zachłysnęła się wymiocinami. U pacjentki doszło do nagłego zatrzymania krążenia.
IWONA ORKISZEWSKA
Dyrektor Powiatowego Szpitala w Iławie
Odpowiedź redakcji „Kuriera”
W sprostowaniu podpisanym przez dyrektor szpitala Iwonę Orkiszewską było napisane:
>>Nie jest prawdą, że pacjentka Dorota Piotrowicz miała „planowany zabieg usunięcia mięśniaka z macicy”. Pacjentka została skierowana do szpitala na zabieg amputacji (usunięcia) trzonu macicy.<<
Warto tu nadmienić, że wysyłając pytania do rzecznika prasowego szpitala Tomasza Więcka poprosiliśmy go o podanie stanowiska szpitala „w sprawie śmierci 40-letniej pacjentki z Lubawy, która miała być poddana zabiegowi usunięcia mięśniaka macicy”. Taką właśnie informację rozpowszechniły ogólnopolskie media.
Rzecznik prasowy szpitala Tomasz Więcek udzielił odpowiedzi na piśmie, ale nie napisał, że nie chodziło o wspomniany przez nas zabieg. O zabiegu amputacji trzonu macicy dowiadujemy się zatem dopiero z nadesłanego sprostowania.
Ponadto dyrektor Orkiszewska prostuje, że >>Nie jest prawdą, że „zanim (pacjentka) trafiła na oddział intensywnej terapii, dostała tlen i dalej leżała na ginekologii”. Po przeprowadzeniu skutecznej resuscytacji, pacjentce zorganizowano stanowisko intensywnej terapii w Oddziale Ginekologicznym, oddelegowano do pacjentki także pielęgniarkę anestezjologiczną. Stanowisko intensywnej terapii w Oddziale Ginekologicznym nie różniło się od tych, które dostępne są w OAilT.<<
Cytowany fragment był nieścisły i wynikał z informacji uzyskanych przez nas od siostry zmarłej Magdaleny Zubkowicz.
Warto jednak dodać, że rodzina podkreślała, iż czuła się niedoinformowana przez personel szpitala w kwestii stanu zdrowia zmarłej Doroty Piotrowicz.
REDAKCJA