W dawnych czasach na wyspie Wielka Żuława, przy wzgórzu zwanym Scholtenberg, żył ogromny i budzący grozę smok. Ponury chłód bił z jego skrytej w zaroślach jaskini, znajdującej się u podnóża wzgórza. Sam potwór czaił się na szczycie, wypatrując stamtąd zdobyczy.
Nocą niejednokrotnie ujrzeć można było jego czerwone, przebijające ciemności oczy. Biada każdemu rybakowi, który zbłądził i znalazł się w pobliżu! Smok rozwijał swoje szare skrzydła. Leciał, tnąc powietrze, po czym z impetem opadał na upatrzoną wcześniej ofiarę. Gdy do niej dopadł, wbijał ostre niczym sztylety pazury w jej ciało i unosił do swej jaskini, gdzie rozpoczynał krwawą ucztę. Ogryzione kości ciskał w toń jeziora i kiedy przyjrzeć się uważnie, to jeszcze i dziś przy spokojnej wodzie widać je spoczywające na dnie.
Ciągle doskwierający głód wyganiał smoka w poszukiwaniu pokarmu dalej, w głąb kraju, gdzie napędzał strachem i przerażeniem serca mieszkańców. Znajdowali się różni bohaterowie, próbujący ocalić swoją ziemię przed nachodzącym ją nieszczęściem. Odwagę jednak zawsze przypłacali życiem.
Pewnego razu wśród chętnych do pokonania bestii znalazł się pewien osiadły w okolicy ubogi chłop. Bez broni, zabrawszy ze sobą zaledwie mocną sieć, wypłynął w czółnie w stronę smoczego siedliska. Nie odrywając wzroku od wzgórza, zbliżał się do niego, ostrożnie wiosłując. Z daleka widać już było błyszczące w ciemności oczy leżącego u wejścia do jaskini potwora. Gdy śmiałek ów osiągnął połowę jeziora, tuż nad jego głową śmignął czujny smok. Cwany chłop jakby tylko na to czekał, zeskoczył zwinnie z czółna do wody, zanim nienapasiona bestia runęła w jego kierunku. Przepłynął pod łodzią, wynurzył się z drugiej strony i błyskawicznie wdrapał się na powrót do jej wnętrza. Smok, który nie zdołał schwytać swej ofiary, z ogromną siłą uderzył w taflę jeziora. Próbował po raz kolejny zaatakować, zanim jednak udało mu się rozpostrzeć zmoczone skrzydła, odważny chłop zbliżał się już ku niemu. Wprawnym ruchem zarzucił na potwora mocną rybacką sieć. Pochwycony zwierz wściekle walczył, aby oswobodzić się z oplatającej jego ciało pułapki. Wysokie fale piętrzyły się wokół niego, a z otwartej paszczy zionął ogień.
Chłop przez długi czas siłował się z pochwyconą ofiarą. Trzymając w dłoni mocną linę, która zaciskała sieć, uważał, żeby tylko szamotająca się bestia nie wciągnęła go w topiel. Smok długo walczył, jednakże w końcu opuściły go siły. Uszczęśliwiony zwycięzca zawlókł swą potworną zdobycz do pobliskiej osady. Tam oczekiwała go już ogromna ciżba ludzi.
Lotem błyskawicy rozeszła się wśród mieszkańców wiadomość o pokonaniu bestii. Zewsząd zbiegali się oni nad brzeg jeziora, by na własne oczy przekonać się o zaistniałym cudzie. Gdy tylko zebrano drzewo, słomę i inne łatwo palące się przedmioty, rzucono ogromne cielsko smoka na stos, by w płomieniach zakończył swój niecny żywot.
W taki to sposób wyspa wraz z okolicą została uwolniona od nękającego ją potwora, zaś mężny chłop za swój bohaterski czyn do końca życia cieszył się poważaniem wśród okolicznych mieszkańców.
Opracował:
SEWERYN SZCZEPAŃSKI
Ilustracja:
BEATA MAZUROWSKA