W niedzielę poszli popływać... 21-letni Edek z Kazanic utonął... Chłopak spędzał z kolegami upalne popołudnie nad sztucznym jeziorkiem pożwirowym. Mieszkańcy wsi pomstują na opieszałość służb ratunkowych.
Skwar lejący się z nieba najlepiej przeżyć w wodzie. Tak też zrobił młody Edward R. z Kazanic, dla którego pierwsza letnia kąpiel skończyła się śmiercią.
WSPANIAŁY CHŁOPAK
We wsi wszyscy mówią o nim jednym głosem, że był wspaniałym chłopcem: – Zawsze miły i uprzejmy – mówią panie pod wiejskim sklepem. – Nigdy nie widzieliśmy go z piwem w ręku. W tym roku zdał maturę. To wielki szok dla matki i całej naszej wsi.
Tego samego zdania o maturzyście jest sołtys Kazanic: – Tragedia, prawdziwa tragedia – mówi Andrzej Zadroga, sołtys. – Poszli popływać... Tam chodzi większość ludzi ze wsi. Do tej pory nie wydarzyło się nic złego. Edward był świetnym chłopakiem, wysportowany, trenował zapasy.
TABLIC BRAK
Jeziorko, nad którym mieszkańcy wsi spędzają upalne dni, jest pozostałością po kopalni żwiru, która mieści się niedaleko Kazanic. Od jakiegoś dzierżawi je Polski Związek Wędkarski.
– Nie sposób upilnować dzieci, by się tam nie kąpały – tłumaczy sołtys. – Ludzie mają do mnie teraz żal o śmierć chłopca. Kiedyś PZW postawił tablice z zakazem kąpieli. Ktoś je jednak wykopał i wyrzucił. Dopilnuję, by taka tablica była znów postawiona. Ludzie muszą wiedzieć, że nie jest to kąpielisko z ratownikiem.
Jezioro jest otoczone gęstym, młodym laskiem, jednak to nie stanowi żadnej przeszkody dla spragnionych ochłody ludzi.
– Ja sama też się tam kąpię i moje dzieci też – dodaje ciężarna kobieta w kazanickim sklepie. – Wiemy, gdzie wolno wchodzić, a gdzie nie można. Edwarda musiał złapać jakiś skurcz i poszedł na dno...
NA RATUNEK
Chłopcy, tak jak większość ludzi ze wsi, zawsze pływali od brzegu na malutką wysepkę pośrodku jeziorka. Tego dnia, 29 maja, było dokładnie tak samo.
– Popłynęli wpław na wysepkę – mówi Zadroga. – To jest jakieś 200 metrów. Młodzi, zdrowi chłopcy bez problemu tam dopływają. Edward tego dnia już tam nie dopłynął. Gdy jego koledzy, ci którzy byli na brzegu zobaczyli, że poszedł pod wodę i nie wypływa, od razu zadzwonili po pogotowie. Dwójka która już dopłynęła na wyspę, próbowała na swoją rękę szukać Edwarda. Pogotowie przyjechało, policja i straż też. Tyle tylko, że nikt nie rzucił się od razu na ratunek. Wszyscy czekali na nurków. Wpierw z małego pontonu rzucali jakiś hak, czy coś, by wyłowić już tylko ciało.
Dwójka chłopaków była cały czas na wyspie: – Nawet potem, jak po godzinie wyłowili ciało Edwarda, nikt z ratowników nie pomyślał o tamtych – opowiada dalej sołtys. – Jeden, który bardzo to przeżył, przypłynął sam... z wyspy na brzeg, gdzie stali ratownicy. Potem po drugiego popłynęli już pontonem.
Matka zmarłego maturzysty nie może pogodzić się ze śmiercią swego pierworodnego syna. Kobieta jest wciąż w szoku, na lekach uspokajających.
We wtorek odbył się pogrzeb Edwarda. Jego ciało spoczęło na kazanickim cmentarzu. W ostatniej drodze towarzyszyła mu najbliższa rodzina, czworo rodzeństwa (dwaj bracia i siostry bliźniaczki), prawie cała wieś, a także koledzy ze szkoły.
JOANNA MAJEWSKA
Zrobiliśmy wszystko
O akcji ratunkowej mówi
ROBERT SAWICKI,
oficer prasowy KP PSP w Iławie:
– Na miejscu tragedii od razu zjawiła się drużyna OSP z Kazanic oraz Iławy, potem przybyła ekipa iławskich strażaków PSP. Ratownicy wypłynęli na pontonach z bosakiem, by przeczesać wodę. Niestety tam jest bardzo głęboko i nie zdało to egzaminu. Ciało po pierwszych chwilach utonięcia opada od razu na dno. Wezwano zatem ekipę naszych nurków, którzy mają specjalistyczny sprzęt, by ci odszukali ciało. Udało się to po godzinie. Jezioro to jest bardzo ciężkim, szczególnym i niebezpiecznym miejscem. Jest bardzo zamulone, ponieważ wcześniej wydobywano stamtąd żwir. Ratownicy wykonali swoją pracę bez zastrzeżeń. Wiem, że tam gdzie wydarzy się jakaś tragedia, najlepiej zrzucić winę na ratownika, ale musimy pamiętać, że maj to nie czas kąpieli. Woda nie miała więcej niż 12 stopni Celsjusza. Ciało mężczyzny było zapewne rozgrzane, bo temperatura powietrza wynosiła blisko 30 stopni. Taki szok termiczny, przy skoku do zimnej wody spowodował skurcz mięśni, a serce to też mięsień.
Kondukt żałobny. W ostatniej drodze maturzyście towarzyszyła najbliższa rodzina, liczni koledzy ze szkoły i przyjaciele.