Środa, 2 marca 2016 roku, wczesny poranek. Pani Marzena budzi się i widzi, że jej dzieci są nieprzytomne. Co się dzieje...?! Zaczyna je ratować. Wszyscy trafiają do szpitala z podejrzeniem zatrucia tlenkiem węgla.
Marzena Pelc mieszka sama razem z czwórką dzieci w wynajmowanym mieszkaniu w Lubawie na ul. Grunwaldzkiej.
Wcześnie rano około piątej ocknęła się i zorientowała, że dzieje się coś niedobrego. Dzieci wymiotowały, traciły przytomność. Kobieta, podejrzewając wydobywanie się czadu, zadzwoniła do znajomego kominiarza, który natychmiast wezwał pogotowie.
Matkę z czwórką dzieci zabrano do szpitala w Olsztynie.
– W najgorszym stanie był mój siedmioletni syn, który choruje na raka płuc – mówi pani Marzena. – U niego zatrucie było największe, brakowało z nim w ogóle kontaktu. W Olsztynie podłączyli nas pod tlen. Ciągle wymiotowaliśmy, mieliśmy drgawki. Na szczęście udało się zmniejszyć poziom zatrucia i tego samego dnia wieczorem wypisano nas do domu.
Dzieci nie wróciły jeszcze do szkoły, bo nadal odzyskują siły. Kobieta również w dalszym ciągu odczuwa skutki zatrucia.
CICHY ZABÓJCA
– Chociaż piece w pomieszczeniach były wygaszone, to wskazania urządzeń pomiarowych wskazały na groźne dla życia stężenie gazu – informuje Krzysztof Rutkowski, rzecznik iławskiej straży pożarnej. – Pamiętajmy, by nie lekceważyć nawet najmniejszych objawów zatrucia i natychmiast alarmować służby ratownicze, a w przypadku używania pieców kaflowych zaopatrzyć się w czujnik tlenku węgla.
Tlenek węgla to substancja silnie trująca. Powstaje w wyniku niecałkowitego spalania węgla, czyli przy niewystarczającym dopływie powietrza. Nie ma zapachu. Gdy dostanie się do organizmu, opóźnia łączenie się hemoglobiny z tlenem, przez co zaczyna go brakować poszczególnym komórkom, a to może doprowadzić nawet do zgonu.
– Lekarz mówił, że to cud, że się ocknęłam i dałam radę uratować dzieci – mówi kobieta. – Właścicielka mieszkania miała pretensje, że o piątej rano postawiłam wszystkich na nogi, ale co ja miałam robić? Mówiła mi, że miałam dzwonić po zduna, nie po pogotowie, a ja się pytam, co on by mi pomógł, kiedy czwórka moich dzieci była nieprzytomna?
Pani Marzena twierdzi, że właścicielka w ogóle nie czuje się odpowiedzialna za tę sytuację. Matka razem z dziećmi zmuszona jest tułać się po znajomych, bo w wynajmowanym mieszkaniu jest zimno.
– Zapłaciłam już czynsz za cały miesiąc z góry. Teraz nie mogę rozpalić w piecu, bo ciągle wydobywa się czad – mówi kobieta.
Po zdarzeniu kominiarz podarował rodzinie czujnik tlenku węgla i zalecił, by w razie alarmu natychmiast opuścić pomieszczenie.
KTO WINNY?
Pani Marzena twierdzi, że już dawno zgłaszała właścicielce mieszkania potrzebę przeczyszczenia komina.
– Prosiłam wielokrotnie – mówi kobieta. – Właścicielka twierdziła, że kominiarz przychodzi regularnie. Po wydarzeniu okazało się ustalić, że komin nie był czyszczony przez kilka lat. Wystawiono mi zaświadczenie, które to potwierdza.
Kobieta zgłosiła sprawę do nadzoru budowlanego, który ma ustalić ewentualne zaniedbania ze strony właścicielki.
– W efekcie właścicielka kazała mi się wyprowadzić do 10 kwietnia – mówi poszkodowana. – Nie wiem, co mam teraz robić...
Odwiedziliśmy właścicielkę budynku, żeby uzyskać komentarz w tej sprawie. Nie chciała z nami rozmawiać. Zapewniła jedynie, że z jej strony nie było żadnych zaniedbań.
– W tej chwili nie udzielam więcej informacji. Będzie ekspertyza i wszystko będzie wiadomo – powiedziała.
POTRZEBNA POMOC
Pani Marzena bardzo chętnie wyprowadziłaby się z budynku przy ul. Grunwaldzkiej. Robi wszystko, by tak właśnie się stało. Za 25 tys. złotych zgromadzonych na koncie Caritasu kupiła pół domu bliźniaczego pod Braniewem, ale zabrakło jej pieniędzy na prace remontowe. W pierwszej kolejności trzeba zadbać o ogrzewanie.
Z panią Marzeną można skontaktować się za pośrednictwem naszej redakcji. Kobieta liczy na pomoc ludzi dobrej woli. Chce zapewnić swoim dzieciom lepsze warunki mieszkaniowe. Jej 7-letni syn Bartek choruje na bardzo rzadką chorobę – histiocytozę z komórek Langerhausa, która najpierw zaatakowała głowę, a potem płuca. To podopieczny Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Iławie, któremu można podarować 1% swojego podatku. Chłopiec jest pod stałą opieką lekarzy z oddziału onkologii i hematologii w Olsztynie.
Pani Marzena chciałaby jemu oraz trójce pozostałych dzieci zapewnić ciepły, bezpieczny dom. Ma nadzieję, że znajdą się ludzie o dobrym sercu, którzy jej w tym pomogą.
KATARZYNA POKOJSKA
Lubawa. W wynajmowanym mieszkaniu jest zimno.
Rodzina musi pomieszczenia dogrzewać prądem.
Na zdjęciu: Marzena Pelc z synem Bartkiem.
Kominiarz podarował czujnik tlenku węgla.
Szkoda, że kobieta nie miała urządzenia wcześniej.
Lubawa. Akcja ratownicza przy ul. Grunwaldzkiej.
Tuż po godz. 5 rano.
Możesz pomóc!
Przekaż 1% podatku dla chorego Bartka Pelca: Bartłomiej Pelc, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Oddział Miejsko-Gminny w Iławie, KRS 0000358546
Można również wpłacać darowizny na konto Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Iławie: 79 8831 0002 2001 0113 2802 0001, tytułem „Bartłomiej Pelc”