W wieku 85 lat zmarł ksiądz kanonik Lucjan Antoni Gellert. Przez wiele lat był proboszczem „białego” kościoła i dziekanem iławskiego dekanatu. Podczas stanu wojennego pełnił funkcję kapelana internowanych. Dla rzeszy wiernych był wzorem prawdziwego kapłana, dla wszystkich – jedną z najważniejszych postaci ostatniego półwiecza Iławy.
W niedzielę 9 września br. w prabuckim szpitalu zmarł ksiądz kanonik Lucjan Gellert. Od 2005 roku był na emeryturze. Od kilku tygodni borykał się z zapaleniem płuc.
W środę 12 września zostanie pochowany na cmentarzu przy ul. Ostródzkiej. Msza żałobna w „białym” kościele zaczyna się o godz. 13.
NA IŁAWSKIEJ ZIEMI
Ks. Lucjan Gellert przybył do Iławy 1 lipca 1972 roku. Wtedy został proboszczem w Parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, czyli tzw. białym kościele i dziekanem dekanatu iławskiego.
– Kiedy ksiądz Gellert przyjechał do Iławy, byłem na trzecim roku studiów – wspomina ks. Adam Olszewski, obecny dziekan dekanatu Iława Zachód i proboszcz parafii pw. Matki Boskiej Królowej Polski w Rudzienicach. – Był młodym i fajnym księdzem. Jeździł z nami studentami na biwaki, wycieczki. Przywoził słodycze. Potrafił się zintegrować.
Zawsze miał do pomocy trzech księży wikariuszy. W 1989 roku polecił na stanowisko proboszcza nowo utworzonej parafii św. Brata Alberta jednego z nich, który sprawuje tę funkcję do tej pory.
– Poznałem księdza Gellerta w lipcu 1988 roku – wspomina ks. Marian Florek, proboszcz parafii św. Brata Alberta w Iławie i dziekan dekanatu Iława Wschód. – Zacząłem wtedy pracę jako wikary w „białym kościele”. Po roku wskazał mnie biskupowi na stanowisko proboszcza w parafii na osiedlu Podleśnym.
KOLĘDY POD WIĘZIENIEM
Podczas stanu wojennego wspierał internowanych. Najpierw tylko duchowo, na odległość. Gdy nie wpuścili go za bramy zakładu karnego, śpiewał z grupą osób kolędy pod więziennym murem. Z racji tego, że był dziekanem, biskup przekazał mu w 1982 roku funkcję kapelana internowanych w stanie wojennym. Od tego czasu opiekował się działaczami Solidarności, którzy zostali osadzeni w iławskim więzieniu.
W 2006 roku podczas Ogólnopolskiego Zjazdu Represjonowanych w Iławie, poświęcił pamiątkową tablicę na murze więziennym. Wspominał trudne czasy.
– Pragnąłem podtrzymać was na duchu – mówił Gellert – Podtrzymać w was przekonanie, że przezwyciężymy ten hańbiący stan wojenny. Teraz zaś mam prośbę, aby każdy z nas umiał przebaczać i trwał w służbie Ojczyźnie.
Jednak, oprócz chęci pomocy innym, miał również swoje hobby: malarstwo. Jego dzieła wypełniły okoliczne kościoły i plebanie.
KSIĄDZ-ARTYSTA
W miarę swoich możliwości dziekan zmieniał wizerunek kościoła. Przebudował prezbiterium. Wymienił drewniany ołtarz soborowy na stały z kamienia. Posadzki zamienił na marmurowe.
– W trudnych latach troszczył się o kościół – mówi ks. Jarosław Hossa, proboszcz kościoła p.w. św. Andrzeja Boboli, który poznał zmarłego 15 lat temu. – Mimo sprzeciwu władz wybudował świątynię w pobliżu torów. Troszczył się o środki materialne dla tutejszego kościoła. Tak wiele pod tym względem Kościół warmiński i elbląski, i ta parafia w Iławie zawdzięcza Mu.
Ksiądz Gellert bardzo lubił sztukę. Posiadał zmysł artystyczny. Dzięki niemu tchnął w kościół nowe życie. Sam namalował złote freski, a także był autorem obrazów stacji drogi krzyżowej.
– Miał swoje wizje – mówi ks. Florek. – Wnętrze kościoła jest odzwierciedleniem wnętrza księdza. Zaprojektował je według własnej koncepcji.
„Koledzy po fachu” wspominają ks. Gellerta jako mądrego i oczytanego człowieka. Miał pokaźną biblioteczkę.
– Wiedział, co na bieżąco dzieje się w kraju – kontynuuje ks. Florek. – Miał czasami świeższe wiadomości niż my, młodsi księża.
W 1980 roku z jego inicjatywy przewieziono do Iławy kopie figur antycznych („cztery pory roku”) z niegdyś wyśmienitej architektonicznie fasady zrujnowanego pałacu w Kamieńcu koło Susza, pamiętającego czasy wizyt Napoleona. Nie mógł patrzeć, jak takie okazy sztuki niszczeją. Dzięki niemu stoją dzisiaj (niedawno odrestaurowane) przy parku w centrum miasta, które tak pokochał.
Władze lokalne doceniły jego zaangażowanie i w 2003 roku nadały mu tytuł „Zasłużony dla Miasta Iławy”. Było to wyróżnienie za opiekę kapłańską nad rodzinami oraz działania społeczne.
CIEPŁY, ALE SUROWY
Jako kapłan był wymagający, jako człowiek serdeczny. Dał się poznać jako wielki miłośnik rasowych psów. Często można go było spotkać na spacerze ze swoim jamnikiem, ale nie tylko.
– Troszczył się, abyśmy my jako młodsi księża jak najlepiej pracowali – mówi proboszcz parafii św. Brata Alberta. – Zależało Mu na młodzieży. Chciał być zawsze blisko kościoła i ludzi.
Kiedy religia trafiła do szkół, przeznaczył część budynku parafialnego na świetlicę terapeutyczną, aby służyła potrzebującym dzieciom.
Lubił być blisko wiernych. Długo przygotowywał się do kazań. Musiały być trafne i przemyślane. Dużo czasu spędzał w swoim konfesjonale.
– Ludzie lgnęli do niego, ponieważ miał duże doświadczenie – mówi ks. Hossa. – Niektórzy przychodzili do niego nawet po 20-30 latach. Wymagający od innych, ale przede wszystkim od siebie. Za tą dość surową powierzchownością kryło się dobre serce. Pracowity, sumienny, zatroskany o dobro Kościoła.
ZAKOCHANY W IŁAWIE
Mimo, że rodzinę ma w Bydgoszczy i mieszkał w różnych miejscach, to Iławę obrał za punkt docelowy. Odnalazł tutaj spokój i swoje miejsce na ziemi. Tu postanowił zostać nawet na emeryturze.
– Nawet jak został seniorem, w miarę możliwości pomagał w parafii – mówi ks. Adam Olszewski. – Odprawiał msze, słuchał spowiedzi. Do końca aktywny. Był obecny jeszcze podczas czerwcowych odpustów.
– Był domatorem i trochę samotnikiem – wspomina ks. Marian Florek. – Siedział na plebanii, dwa razy do roku wyjeżdżał nad morze z rodziną i wracał. Powiedział, że chce zostać do końca ze swoimi wiernymi w Iławie i wśród nich zostać pochowany.
I tak się stanie. Zgodnie z jego wolą, spocznie na cmentarzu przy ul. Ostródzkiej, niedaleko kaplicy, między wiernymi, którzy mu byli tak bliscy.
OLA KROTOWSKA
W 2003 roku ks. Lucjan Antoni Gellert został odznaczony
przez ówczesnego burmistrza Jarosława Maśkiewicza
(z prawej, obok przewodniczący rady Edward Bojko)
tytułem „Zasłużony dla Miasta Iławy”
W przeddzień pogrzebu wierni przyszli
pożegnać się z ukochanym proboszczem
Ks. Lucjan Gellert zmarł w wieku 85 lat
Ksiądz Gellert uwielbiał malować.
Jeden z jego obrazów, który namalował w 1967 roku
wisi w kościele na iławskim Lipowym Dworze.
Nie zdążył go poświęcić.
Ks. dziekan Adam Olszewski bardzo dobrze wspomina
starszego kolegę i mentora
Wierni przyszli pożegnać wieloletniego proboszcza
i towarzyszyć mu w „ostatniej drodze”
Kochał Boga i Ojczyznę
Jak wierni wspominają wieloletniego proboszcza „białego kościoła”? Oto wizerunek śp. ks. Lucjana Gellerta w pamięci parafian „białego” kościoła.
wysłuchała:
OLA KROTOWSKA
Bogdan: – Bardzo dobry, miły człowiek. Ksiądz lepsze miał kazanie niż biskup. Mieszkam w Iławie 36 lat. Kiedy ostatni raz byłem u Niego na spowiedzi, jeszcze mi zdrowia życzył, ponieważ jestem po czterech operacjach. Zawsze mi rękę podawał z daleka, a teraz będzie leżał koło mojego zięcia i teściów...
Dania: – Wspaniały, niepowtarzalny ksiądz. Miał taki wyraźny, piękny głos. Podczas kolędy zawsze był sympatyczny. Nikogo nie skreślał, tylko pouczał i – co ważne – nie politykował. Jako spowiednik był również wspaniały. Najbardziej mi będzie brakowało tego głosu...
Stefania: – Ksiądz Gellert był wspaniałym kapłanem, człowiekiem i artystą. My wierni zawsze widzieliśmy w nim kochającego nie tylko Pana Boga i Matkę Bożą, ale i Ojczyznę. Wygłaszał wspaniałe kazania, które nas dotykały do głębi. Był dla nas bliski, drogi naszemu sercu. Nigdy nie wstydziliśmy się za Niego. Był dla nas przykładem.
Jadwiga: – Ksiądz Gellert miał dobre podejście do wiernych. To był bardzo dobry ksiądz. Drugiego takiego już nie będzie. Niedawno jeszcze go widziałam w kościele. Był cały czas sprawny. Będzie mi go bardzo brakowało.
Stanisław: – Wygłaszał piękne homilie. Ogólnie był człowiekiem bardzo dobrym i uczynnym. Dla mnie wszystko było naj, naj... Mogę jeszcze raz tylko powtórzyć, że był dobrym człowiekiem.